wtorek, 12 stycznia 2016

1% 2016 dla Natalki

I nadszedł kolejny okres rozliczeniowy z US. 
Natalka nadal potrzebuje rehabilitacji. 
Rehabilitacja = krok o samodzielności.
Chcecie jej pomóc? Możecie zdecydować o 1% waszego podatku, który zasila budżet państwa.


Jak to zrobić ?


Pamiętajcie o nas :)


niedziela, 3 stycznia 2016

Ojciec -Polak

Długo myślałam czy napisać ten post. Tytuł miałam już w pierwszy dzień świąt, kiedy to miało miejsce wydarzenie, o którym wam opowiem dziś.
Może nie muszę ale chcę się na początku usprawiedliwić: nie żyjemy jak przeciętne rodziny, nie jeździmy na długie wakacje, ferie, wczasy. Większość naszych wyjazdów (czytaj Natalki) to turnusy rehabilitacyjne gdzie ciężko pracujemy. Ten wyjazd w góry był naszej rodzinie bardzo potrzebny. Nie praca tylko odpoczynek.

Natalka poznała w tym roku smak chodzenia po naszych polskich górach dzięki Pani nauczycielce- Anecie, która zabrała ją na wycieczkę do Zakopanego. Z wielkim entuzjazmem przyjęła więc nasz pomysł spędzenia tegorocznych świąt w górach. Ponieważ pogoda była jaka była umożliwiło nam to długie wycieczki i podziwianie utęsknionego widoku.

                Gubałówkę "zdobyłyśmy" kolejką, na wózku. I w końcu zobaczyliśmy śnieg w górach :)

Za to Morskie Oko już nie było łatwą wyprawą. 
I tu właśnie przedstawię wam Ojca -Polaka. Zazwyczaj mówi się o Matkach - Polkach zapominając o tatusiach, którzy czasem ogromnym wysiłkiem wspierają nas - matki w  walce o zdrowie naszych dzieci. 
Kto był w Tatrach na pewno przeszedł trasę na Morskie Oko. Jako zdrowa osoba nie wyobrażam sobie aby nie wejść nią na własnych nogach. W porze letniej małe dzieci 6-7 letnie nią wejdą. Ale Natalka nie jest zwykłym dzieckiem. Chodzenie sprawia jej trudność, szybko się męczy i nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Aby znów mogła podziwiać uroki Morskiego Oka, jakże różne od tych majowych, jej tata postanowił, że damy radę wejść jeśli Natala wjedzie na wózku. Nie posiadamy wózka aktywnego (jeszcze- zbieramy fundusze) tylko stary, trochę za mały KUBUŚ. Ma on dość duże koła ale jest ciężki.  I tak krok po kroku szliśmy podziwiając widoki: mama, brat i tata pchający wózek z Natalką pod górę.
 Mama się zmachała. Brat zmęczył. A tata pchał wózek niestrudzenie. 

Przy Wodogrzmotach Mickiewicza Natalka zeszła z wózka i szła z nami. Odsapnęliśmy troszkę.

 I dalej w górę. Minęliśmy miejsce postoju i Natalka wskoczyła znów na wózek, który zrobił się bardzo ciężki. 
A tata pchał go w górę bez słowa.

W połowie drogi trasa stała się ośnieżona, miejscami zmrożony śnieg bardzo utrudniał chodzenie. Wózek przecinał go robiąc wąziutkie kolein.  Im wyżej tym mniej czarnej powierzchni na asfalcie i trudniej pchało się wózek. Pot lał się po plecach i czole, a tata pchał wózek krok za krokiem.

Dotarliśmy do Morskiego Oka wszyscy. Tylko i wyłącznie dzięki uporowi Taty, Ojca -Polaka. Nie raz stawaliśmy, nie raz pytałam czy się zmienimy, nie raz widziałam na twarzy Taty potworne zmęczenie. 
Nie dał się , uparty jak ... 
Kochany Tata.

Powrót był o wiele lżejszy, wózek i jego ciężar ciągnął nas w dół. Tu, przyznaję, większą część trasy kierowałam wózkiem Ja. :) Ale cóż to za wyczyn, phi. 
Tata z bratem mieli czas na robienie zdjęć i pogawędki.

No nie mogę nie wspomnieć o Bracie, który dzielnie wlókł się naszym tempem. Po raz drugi w tym roku pokonał trasę  na własnych nogach na Morskie Oko.





Nasz Ojciec -Polak